Pójdźmy dalej ... a może wszyscy czarnoskórzy aktorzy powinni pracować w obozach pracy i na plantacjach bawełny zamiast grać w filmach ?
Teraz pojawia sie znowu w Iluzji i nie moge sie juz doczekac tego jak wypadnie. Chociaz tutaj tak naprawde nie ma sie też czego obawiać.
A czy oglądalisie juz moze Iluzje ? Jestem ciekawa jak własnie wypadł w tym filmie. Ale wydaje mi sie ze po raz kolejny bardzo dobrze.
Hmm... w zasadzie to masz rację, chociaż "Dzień próby" to była jedyna odskocznia od wyuczonego schematu ;-)
Na początku też miał ode mnie ocenę 10 ale stopniowo mu ją obniżałem bo z czasem te jego role trochę traciły na wartości. Bardzo dobry aktor i nic poza tym. Nie rewelacyjny ani wybitny.
Jest taka specyficzna grupa aktorów, których talent jest dość przeciętny, którzy w każdym filmie grają tak samo, a mimo to powszechnie są uważani za aktorskich geniuszy: Freeman, Eastwood, Pacino itp. a na naszym lokalnym podwórku - Linda.
"Pacino"?
Serpico, Pieskie Popołudnie, Ojczulek 2, Scarface, Local Stigmatic, Autor Autor, Zapach kobiety - jeśli w tych filmach grał tak samo to ja chyba jestem ślepy
Widziałem co najmniej 15 filmów z Pacino (ale tylko 2 z tych, które wymieniłeś) i odniosłem takie wrażenie.
Być może oglądałeś jego nowsze filmy, w których już tak nie błyszczy (choć mnie i tak zawsze będzie fascynowała jego niezwykle bogata gra oczami). W latach 70-tych, 80-tych czy w różnego rodzaju sztukach teatralnych był często nie do poznania.
Ze starszych widziałem tylko Ojców Chrzestnych, Cruising i Scarface. Reszta to 1990 i nowsze. Z kolei w takich filmach jak Podwójna gra, Bezsenność, Męska gra, Gorączka czy Życie Carlita (bardzo przeciętnie wypadł przy koncertowej grze Seana Penna) widziałem wszędzie tą samą postać faceta twardego, doświadczonego, acz trochę zmęczonego życiem.
Uważam Freemana, Eastwooda i Pacino za świetnych aktorów, ale to nie jest liga geniuszy pokroju De Niro, Nicholsona, Deppa, Hopkinsa czy Day-Lewisa. Mam dla nich ogromny szacunek, ale w moim prywatnym rankingu najbardziej utalentowanych aktorów ta trójca nie łapie się do TOP20.
Depp w lidze geniuszy? No cóż, dla mnie poza zmianą charakteryzacji nie wiem czy przechodził równie duże metamorfozy jak Pacino z minimalistycznego Ojczulka 2 w całkowicie ekspresyjnego Sonny'ego z Pieskiego, nie wspominając o mimice, gestykulacji czy przed wszystkim grze oczami (gdzie ciężko imo znaleźć jakąkolwiek konkurencję na Pacino).
Z resztą mógłbym się zgodzić, choć nie bardzo wiem czemu umniejszasz Pacino skoro Bob od czasu "Heat" gra z jedną podkowiastą miną, a jego role w Stone czy Limitless to bardzo niski poziom (by nie użyć bardziej dosadnego stwierdzenia) jak na aktora który tworzył znakomite kreacje w Taksiarzu czy Łowcy.
DDL też uważam za znakomitego aktora, ale ostatnio zaczyna działać mi na nerwy ten jego perfekcjonizm który coraz bardziej przypina mi pedantyzm, a czasami mam wrażenie, że prowadzi niekiedy do karykatury jego postaci, albo i nawet (niezamierzonej) autoparodii.
Dlatego bardziej sobie cenię P.S. Hoffmana do którego nie trzeba zwracać się per "panie prezydencie" by dobrze wszedł w swoją rolę (przy takim samym, bądź podobnym efekcie końcowym) :)
Każda grana przez niego postać jest mądra, szlachetna, wybitna... Żenująca jest ta hollywoodzka poprawność polityczna, która każe obsadzać go tylko w takich rolach.
Trolli jest w internecie mnóstwo, ale to nieważne. Ja po prostu nie wiem co on chciał mi powiedzieć... Rozumiem, że jest zakochany we Freemanie i nie znosi, gdy ktoś tego aktora krytykuje, no ale to trochę za mało żeby prowadzić jakąś dyskusję. Ja np. uwielbiam Lorraine Bracco, choć zdaję sobie sprawę, że nie jest to ani popularna, ani lubiana przez wszystkich aktorka... I nie jest to dla mnie problemem.
tutaj wcale nie chodzi czy kogos lubi czy nie, on zawsze jest anty - dla zasady. Dyskusja z nim zadna, zadaje mnostwo retorycznych pytan bez zwiazku z tematem... sam widzisz. Ignor to jedyny sposob. W temacie Lorraine Bracco trudno mi sie wypowiedziec, gdyz kojarze ja tylko z rol drugoplanowych, pozytywnie oczywiscie. Ja natomiast uwielbiam Jasona Stathama, stworzyl postac klasyczna, jak Stallone czy Van Damme, moze nie do konca lubiany przez znawcow kina - ale dla mnie bomba :)
Pełna zgoda. Zawsze gra miłego czarnego starszego pana i tyle. Jest tak wysoko ze względu na to, że wystąpił w wielu znanych i dobrych produkcjach, ale swoja grą na kolana nie rzuca.
Nie tylko o filmografię chodzi, ale i o jego wizerunek filmowy, który powyżej opisałeś. Ten dobroduszny starszy pan, roztaczający wokół siebie aurę prawdziwego mędrca, zyskał sympatię tłumów.
Jest wiele filmów, w których ta jego "jedna mina" pasowała idealnie. Moim zdaniem, osiągnął sukces dzięki umiejętności dobierania sobie ról. W "Za wszelką cenę", "Seven", "Skazanych na Shawshank", czy też bardzo dobrym, "Zabójczym numerze", jego umiejętności aktorskie idealnie pasowały, stworzył świetne postaci grając jedną rolę, która nie wymaga wielkich umiejętności.
Podsumowując, poprawny aktor, który potrafi dobrać sobie idealną rolę.
takze uwazamze w filmach w ktorych go widzialam tak samo( przynajmniej z tych filmow ktore ja widzialam) mimo to jakos tak daze gosympatia..:)